Śródmieście – z nutką sentymentu

Miałam cudowny plan na przedstawienie Wam Śródmieścia w trzech odsłonach. Pierwszy, wstępny spacer z kolegą poza miasta opisałam tydzień temu. Jego charakter wpłynął na organizację środkowych, które planowałam przedstawić jako jedno. Ostatnia wycieczka, z racji ukończenia projektu, była dla mnie czymś odrębnym i wyjątkowym, dlatego chcę jej poświęcić osobny wpis.

No właśnie, miałam taki idealny plan do czasu, gdy zaczęłam przeglądać zdjęcia z drugiej śródmiejskiej wycieczki. I nagle uświadomiłam sobie, jak tych kadrów wiele. I że spacer był nieco inny od pozostałych „środkowych” nawet organizacyjnie. I że zawierał parę naprawdę ważnych i wyjątkowych dla mnie akcentów, chociażby z dzisiejszej perspektywy. I że jeden z kadrów zaskoczył mnie samą i pomógł mi odnaleźć odpowiedź na zadanie mi kiedyś pytanie, na które wtedy nie umiałam przypomnieć sobie odpowiedzi.

W porządku, nie będę przedłużać 😉

Już poprzednio zauważyłam, jakim utrudnieniem było pozostawienie zwiedzania Śródmieścia na sierpień czyli jakby nie patrzeć – sezon turystyczny. Miałam pewien plan, jak to obejść, ale o tym poczytacie kolejnym razem. Samodzielne wyprawy rządzą się innymi prawami niż te z osobami towarzyszącymi, a tym razem spacerowałam z dwiema koleżankami. I muszę stwierdzić, że rozczarowałam je już na samym początku. Nakręciły się na zwiedzanie Śródmieścia w tym najbardziej turystycznym rejonie, a tu Marta spotkała się z nimi przy stacji Gdańsk Stocznia SKM i poprowadziła tak naprawdę po Starym Mieście 😉 Nie widziałam jednak opcji spacerowania po Długiej bez chmary turystów w kadrze w niedzielę w środku dnia, dlatego objęłam tą wycieczką inny obszar Śródmieścia.


Dziś wszyscy znają Europejskie Centrum Solidarności i stojący przed nim pomnik błędnie zwany potocznie „trzema krzyżami” (poprawnie: Pomnik Poległych Stoczniowców 1970). My zajrzałyśmy jednak pomiędzy budynki naprzeciw, po drugiej stronie linii tramwajowej. Obejrzałyśmy też słynny Zieleniak z tej mniej oglądanej strony 🙂

Czymś co jest moim zdaniem niezmiernie intrygujące, a mało kto zdaje sobie z tego sprawę, jest fragment Muru Berlińskiego. Jestem przekonana, że niejedno z Was przynajmniej raz go mijało.

W tamtym rejonie można znaleźć parę architektonicznych perełek, ale moje serce kradnie zawsze Biblioteka Gdańska PAN <3

Stamtąd ledwie parę minut dreptania dzieli nas od przystanku tramwaju wodnego przy ulicy Wiosny Ludów. Naprawdę urokliwe miejsce, z dala od gwaru centrum miasta.

A skoro jesteśmy nad wodą, to teleportujmy się na chwilę na Rybaki Górne i całkiem ładny mostek prowadzący do Osieka 🙂

Mogłabym teraz przejść wedle chronologii, ale dwa wątki chciałabym specjalnie zostawić na koniec 😉 Pokażę Wam zatem widok, którego już nie uświadczymy. To dowód na to, jak miasto nieustannie się zmienia.

Po drodze miałyśmy też obiekty o dużo dłuższej historii – Kościół Św. Katarzyny oraz Ratusz Staromiejski (tak, tak, wciąż spacerujemy po Starym Mieście).

Jeśli gościcie w Gdańsku Głównym częściej, nieobce są Wam na pewno również takie widoki:

Być może domyślacie się już, dokąd Was prowadzę…

Szczególnie Ci, którzy znają mnie osobiście 😉

Tak, na Górę Gradową! Przestrzeń jest dla mnie wyjątkowa. Mieści się tam Hevelianum, czas zatem, nim wdrapiemy się na te niemal 50 m 😀 pokazać Wam też trochę akcentów „heweliuszowskich”, bo Jan Heweliusz to naukowiec bardzo bliski memu sercu 🙂

Na początek: w Gdańsku mamy ulicę Heweliusza. Na zdjęciu kraniec w pobliżu wspominanego mostka.

Warto też obejrzeć dwa pomniki poświęcone astronomowi. Pierwszy na tyłach hotelu Mercure w pobliżu Małego Młyna, drugi w pobliżu Wielkiego Młyna i Ratusza Staromiejskiego, zresztą w obrębie skweru imienia Heweliusza.

Ten ostatni ma za sąsiada nie lada mural, prezentujący właśnie fragment nieba, na które tak często spoglądał nasz astronom. Zdradzę Wam, że znalazłabym tam i swój gwiazdozbiór – zodiakalną Pannę, którą jestem nawet przy naukowym założeniu, że mamy tych znaków Zodiaku trzynaście, ale i w przyjmujących w dużym uproszczeniu dwanaście znaków horoskopach. W które, dla jasności, nie wierzę nic a nic, ale to miła świadomość, że ma się na niebie „własny” gwiazdozbiór.

A skąd wiem, że astronomia i astrologia nie są spójne w tym względzie? Nauczyłam się tego… w Hevelianum. Miejscu, które nauczyło mnie wiele i wciąż uczy. Zresztą nie tylko mnie. Jeśli jeszcze nie byliście, zapraszam serdecznie, bo warto! Do środka zajrzyjcie sami, ja mam na zachętę parę widoków z zewnątrz. Co prawda z okresu moich wędrówek czyli z wakacji 2015 roku, ale gwarantuję, że teraz jest tam jeszcze piękniej <3

W okresie wakacyjnym moc atrakcji nie ustaje 🙂 Wystawy w temacie dziedzin ścisłych, ale także historyczna, prezentująca dzieje Góry Gradowej na tle historii miasta. Pokazy naukowe, zajęcia dla maluchów, a dla spragnionych tajemnic coś, co mogę polecić z głębi serducha – Fort Nocą czyli wieczorny spacer po fragmentach fortu niedostępnych na co dzień. I dużo, dużo więcej 😉

Grzechem byłoby nie wspomnieć również o punkcie widokowym przy Krzyżu Milenijnym. Widzimy stąd panoramę miasta od stoczni po Główne Miasto. Zresztą sami przyjdźcie i sprawdźcie, ile obiektów rozpoznacie. Góra Gradowa oraz wieża Kościoła Św. Katarzyny to dwa punkty widokowe, które lubię najbardziej, a każdy z nich oferuje widok na ten drugi 😉 Poza Śródmieściem dodałabym jeszcze Pachołek (o Oliwie parę słów tutaj, choć akurat podczas tamtej wycieczki było dość mgliście).

I jeszcze jeden akcent na koniec.

Gdyby nie chęć poznania miasta, nie zaczęłabym chodzić po nim ulicę po ulicy.

Gdyby nie rosnąca miłość do niego (i spora dawka uporu), nie skończyłabym tego. A już na pewno nie w rok.

Gdyby nie ta pasja, jaką zaszczepiły we mnie te wędrówki, nie poszłabym na kurs przewodnicki i nie byłabym w tym miejscu, do którego dotarłam.

Pamiętam, jak na rozmowie rekrutacyjnej na kurs przewodnicki (o wrażeniach po kursie pisałam tutaj) zadano mi pytanie o moje motywy, a także skąd wiedziałam o istnieniu kursu. Chciałam go odbyć już rok wcześniej, tylko nie zgrywał mi się terminarz, więc sprawa była prosta, ale z drugim pytaniem miałam nie lada kłopot. Naprawdę nie pamiętałam, gdzie usłyszałam o nim po raz pierwszy. Wyraziłam przypuszczenie, że mógł o nim wspomnieć ktoś znajomy lub natknęłam się w sieci. Szykując ten wpis, znalazłam jednak odpowiedź, której zabrakło mi rok temu. Ulica Korzenna.

Tak wiele i tak niewiele. Jeden kadr. A zmienił moje życie w jeszcze ciekawsze <3

I pokierował na nowe ścieżki 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *