Może zwariowałam.
Już spotykam się z pytaniami: „Znowu?” „Dlaczego?” i ze stwierdzeniem: „Przecież już to robiłaś.”
Tak, ale inaczej. I minęło trochę czasu. Po tych pięciu latach jestem innym człowiekiem. Choć naprawdę żywię przekonanie, że wszystko co się w tym czasie wydarzyło, jest tylko konsekwencją tamtego roku. Najlepszego w moim życiu: 2014/2015.
Tak. Postanowiłam znów przejść Gdańsk (póki co na nim poprzestaję w swoich planach) ulicę po ulicy. Chociaż tym razem już nie dosłownie. I znów spróbuję napisać o tym książkę.
Tych kilka lat temu, kiedy uznałam Gdańsk za swoje miejsce na Ziemi, chciałam być świadomym mieszkańcem. Spacerowałam dzielnie, nierzadko w jeszcze dzielniejszym towarzystwie. Bo naprawdę trzeba było mieć do mnie cierpliwość, by wytrzymać fotografowanie każdej ulicy, mnogości urzędów, szkół, sklepów… Ekscytowanie się wciąż czymś nowym. Jakby ktoś mi odblokował nowy poziom w pozornie znanej grze. I podobnie jak gracz, byłam uzależniona [spojler: mój gdański nałóg wciąż trwa].
Poznawałam kolejne dzielnice, jednak muszę przyznać, że korzystałam z mapy, której do oficjalnych podziałów administracyjnych czasem było daleko. Mimo to osiągnęłam swój cel. Po przebyciu całości w założony rok, poznałam Gdańsk na tyle, by czuć się w nim swobodnie. By poznać miasto pod kątem wizualnym, praktycznym, komunikacyjnym i by zawsze mieć poczucie, że jestem „u siebie”.
Przez tych kilka lat wiele się nauczyłam. Poszłam na kurs przewodnicki i czuję się po nim, jakbym dostała dodatkową parę oczu. A i bez tego byłam bacznym obserwatorem. Ktoś zapytał mnie niedawno, co mam na myśli, mówiąc, że „poszukuję niebanalnych kadrów”. Po prostu. Zatrzymuję się, by uwiecznić coś, na co przeciętny człowiek nawet nie zwróci uwagi. A ja przystanę nagle. Pstryk. I jeszcze pod tym kątem. I zbliżenie. I detal. Tak już mam. Nie jest łatwo ze mną wyjść nawet na zwykły spacer 😉 Gdańsk ma mi pod tym względem wciąż wiele do zaoferowania. Ba, nie tylko Gdańsk! Cały świat 🙂
Wracając jednak do Gdańska… Czemu chcę spacerować po całym mieście ponownie?

Po pierwsze, minęło pięć lat, a miasto dynamicznie się rozwija. W niektórych miejscach mogę obserwować zmiany na bieżąco. Jestem jednak jeszcze bardziej ciekawa zmian, które zaszły tam, gdzie nie było mnie przez te pięć lat. Już się nie mogę doczekać powrotu!

Po drugie, poznałam nowe, bardziej oficjalne oblicze miasta. Już nie jest mi zupełnie obca jego historia, architektura czy sztuka. Planuję sobie w ten sposób poszerzyć i ułożyć w głowie zdobytą wiedzę.

Po trzecie, zrobiłam się jeszcze bardziej ciekawska. Chciałabym zaglądać do środka. Wejść do muzeów (choć kurs przewodnicki mocno mnie w tym temacie rozwinął), kościołów i innych wnętrz, gdzie tylko będzie to możliwe.

Po czwarte, miasto to nie tylko ulice. Nie zajrzałam jeszcze na każdy punkt widokowy. Nie przeszłam wszystkich parkowych ścieżek. Nawet plaża nie wszędzie jest taka sama.

Po piąte – dla mnie najważniejsze! Chcę się otworzyć na to miasto bardziej emocjonalnie. A raczej uświadomić sobie, jakie emocje mi towarzyszą w różnych okolicznościach. Gdzie po zmroku budzi się magia? Na jakie widoki serce bije mi mocniej? Gdzie czuję się w harmonii ze sobą? Jak niewiele mi potrzeba do szczęścia? Co mnie tak naprawdę w tym mieście rusza?
Już w marcu* ruszyłam w drogę, by znaleźć odpowiedź na to pytanie 😉 A Was zachęcam do śledzenia postępów na Facebooku, a za jakiś czas także na blogu 🙂
* wszystkie zdjęcia z wpisów z tej serii zostały wykonane od stycznia 2020 r.