Ujeścisko – pełne wyzwań

Według mapy, z której korzystałam podczas swojego pierwszego projektu miejskiego, Ujeścisko było całkiem sporą plamką na mapie, ale dodatkowo posiadało gęstą sieć ulic. Wiedziałam, że odwiedzenie całości może zająć sporo czasu, ale pogoda była całkiem niezła i korciło mnie, by zrobić całość jednego dnia. Zaplanowałam jednak dwie wyprawy, a dopiero w terenie okazało się, że nie ma takiego rekordu, którego nie da się pobić. Nie dość, że rzeczywiście zmieściliśmy cały obszar w ramach jednej wycieczki, to jeszcze wróciłam z dużo większą liczbą kadrów niż kiedykolwiek.

Gdy patrzę w swoje stare zapiski, czytam, że dzień wcześniej spotkany przypadkowo mieszkaniec Ujeściska powiedział mi wprost, że nie ma tu nic turystycznie ciekawego. Przyznam szczerze, że cieszy mnie fakt, że przelewałam wówczas w miarę na bieżąco swoje relacje „na papier”, bo dziś to spotkanie byłoby dla mnie niewiele znaczącym detalem i umknęłoby mi w natłoku ciekawszych informacji gromadzonych w głowie.

Zresztą, pan się mylił. I nie mam tu na myśli jedynie faktu, że Marta na nieomal każdym odludziu wypatrzy coś dla niej ciekawego 😉 ale tak naprawdę jest tu kilka miejsc, które mogłyby być uznane za walor turystyczny.

Pomiędzy zabudową mieszkalną roiło się od drobnych firm i sklepików, ale minęliśmy też większe dyskonty. Teren charakteryzowały miejscami duże różnice wysokości. Gdy zauważyłam w pewnym momencie gąszcz krótkich uliczek, którym wielokrotnie towarzyszyły znaki zakazu wjazdu, skojarzyłam tę pozornie zupełnie nową dla mnie przestrzeń. To tutaj instruktor prawa jazdy zabrał mnie, by sprawdzić moją szybkość reakcji. Chociaż miał ze mną jazdy jedynie w zastępstwie, za każdym razem stawiał przede mną jakieś wyzwania, co wspominałam już przy spacerze po Porcie Północnym i Westerplatte.

Zmienną wysokość terenu nierzadko można ciekawie wykorzystać. W pobliżu kościoła Św. Ojca Pio mieszkańcy samozwańczo stworzyli „Wąwóz Ujeścisko” 🙂 A sama bryła świątyni skojarzyła mi się nieco z kościołem na gdyńskim Wzgórzu Św. Maksymiliana – może ze względu na te dwie wieże 😉 Potem natknęliśmy się na jeszcze dwa kościoły, ale szczególnie ten ostatni miał dość ekstrawagancki kształt. Mi skojarzył się z rakietą i jakkolwiek intrygujący, niekoniecznie wpisywał się w otoczenie.

Po drodze nie tylko przyglądaliśmy się zabudowie, ale nie brakowało także przestrzeni, by odsapnąć pośród zieleni czy też nad wodą.

Zadbano również o aktywność dzieci – minęliśmy nieco placów zabaw, ale chyba najatrakcyjniejsze wydało mi się położone w dość sporym spadku boisko.

Ale, ale… miały być wyzwania! My też co chwilę stawialiśmy przed sobą nowe zadania! Wspinaliśmy się na trzepak, co przyniosło mi nie lada frajdę. Nie podzielałam jednak zachwytów kolegi nad karuzelą, na której on bawił się doskonale. Dałam się co prawda namówić, ale błędnik szalał – nic się w tym względzie nie zmieniło z nadejściem dorosłości 😉 Fajnym zadaniem było też wchodzenie po coraz wyższych słupkach, gdzie na ostatnim staraliśmy się utrzymać na jednej nodze, robiąc jaskółkę 🙂

Na koniec zostawiłam Wam jednak pewien smaczek. Jeśli będziecie w okolicy i nie macie lęku wysokości, z całego serca polecam! O czym mowa? O Kozaczej Górze. Znajduje się tam wieża widokowa, bezpłatna, wbrew temu, co poprawiono markerem na tabliczce 😉

Wzrok przyciąga na pewno napis „Jestem hardkorem” 😉 Napotkana po drodze pani uznała, że „nogi się zatrzęsą”, ale my szliśmy tam na pewniaka. Z dołu nie zraził nas taki widok…

… ale u góry kolega nie czuł się komfortowo, zwłaszcza patrząc w dół przez kratki. Stanął stabilnie, by zrobić mi kilka zdjęć, po czym to ja przejęłam aparat. Na dole stwierdził, że „mogłabym pewnie skoczyć na bungee”, ale wiem, że to nie dla mnie. Nie kręci mnie taki nagły wyrzut adrenaliny, za to potrzebuję zmiennych bodźców i nic tak na mnie nie działa, jak odkrywanie czegoś nowego. I dla tych widoków naprawdę było warto wejść na sam szczyt wieży, zresztą spójrzcie sami!

2 thoughts on “Ujeścisko – pełne wyzwań

  1. Michał says:

    I to stwierdzenie: „Marta na nieomal każdym odludziu wypatrzy coś dla niej ciekawego”. Chyba mam podobnie. 🙂
    W każdym razie pamiętam z dzieciństwa spacery zarówno po powstającym osiedlu na Płockiej, osiedle wzdłuż Piotrkowskiej (gdzie miałem mieszkać), jak i obniżenie dawnej strzelnicy na Ujeścisku (to z boiskami). Z opowiadań mamy wiem, że dźwięki strzałów dochodziły na Suchanino, nawet jeszcze podczas budowy Chełmu w latach 80.

    Odpowiedz
    1. Palcem po mapie, stopą po ziemi says:

      Każdy widzi świat inaczej i to jest właśnie piękne – pozornie to samo można odebrać z zupełnie innej perspektywy 🙂

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *