Kokoszki – samotnie przez przedmieścia

Dziś przed Wami wpis uboższy w treść, za to bogatszy w zdjęcia. Skąd taka odmiana?

Cieszę się, że akurat na ten tydzień przypadła mi dzielnica mniej „miejska”. Ostatnio chłonę dużo tej „miejskiej wiedzy” i taki odpoczynek na łonie natury jest czymś wręcz pożądanym 🙂 A skoro mało mam okazji na żywo, to przynajmniej blogowo zrobię sobie taki spacer. Choć i w praktyce takie plany powoli się rysują 😉

I właśnie, spacerując samotnie po Kokoszkach te 4 lata temu, chłonęłam ich sielankowy klimat, poprzetykany co prawda gdzieniegdzie przemysłem, ale jednak w otoczeniu dominował zielony kolor roślin i błękit nieba. Nim jednak dotarłam na takie obszary, przede mną widniała pozornie bezkresna droga. Co jakiś czas mijałam siedziby firm albo ciekawostki jak mury domu, pozostawione same sobie i ponownie odebrane cywilizacji przez naturę 😉

Niemal na granicy Gdańska mieściły się ogródki działkowe i stanowiąca dla mnie nie lada ciekawostkę platforma, z której można było obserwować lotnisko. Oczywiście grzechem byłoby tej okazji nie wykorzystać 😉

Kokoszki podzieliłam sobie na dwie wędrówki i mimo niewielu atrakcji wokół z punktu widzenia potencjalnego turysty, było to dla mnie ciekawe doświadczenie. Spacerowałam, ciesząc się po prostu samym aktem spacerowania. Nie mając jednak nikogo do towarzystwa, z kim mogłabym dzielić się na bieżąco obserwacjami i odczuciami, wpadłam w wir fotografowania z zamysłem artystycznym. Bawiłam się kadrem, ekscytowałam detalami typu mech na drzewie czy sunący pośród traw ślimak. Było mi momentami nostalgicznie, ale miałam swoje powody, by iść w pojedynkę.

Zaczynałam swoje wędrówki popołudniami, godzina była trudna do przewidzenia, do tego na celowniku znajdowały się obszary odległe od centrum. W związku z tym zdecydowałam, że przejdę się sama. Zresztą, gdy człowiek wciąż siedzi pośród ludzi, czasem potrzebuje takiego wyciszenia. Żeby jednak nie popaść w drugą skrajność, ucięłam sobie kilka pogawędek. Na tarasie przy lotnisku, z biegaczami zmierzającymi do Otomina, z młodzieżą zaskoczoną obecnością osoby z aparatem (myśleli, że to szkolny projekt, młody wygląd robi swoje!). I chyba właśnie fotografia stała się tu celem samym w sobie i pozwoliła mi się czuć mniej samotną… A może gdzieś z tyłu głowy to uczucie mi towarzyszyło, skoro całkiem sporo mam zdjęć ze swoim cieniem? 😉

Zrobiłam sporo zdjęć, które po prostu prezentowały zieleń, bezkres dróg i moją trasę.

Jako biolog z wykształcenia, byłam zaintrygowana także faktem, że znalazłam kilka ulic „pode mnie” 😉

Znalazłam jednak także kilka obiektów, które uznałam za warte odnotowania:
– głaz upamiętniający ofiary wypadku autobusu z 1994 roku (więcej przeczytasz tutaj), którego rocznica ostatnio przypadała 🙁
– Szkołę Podstawową nr 83, ze względu na jej nietypowy, mały budynek, z cegły 😉

Przedmieścia, niezależnie od miasta, mają wspólny klimat. Tak specyficzny, wynikający z faktu, że życie zdaje się tu płynąć wolniej, a ludzie znają się między sobą. Nawet czasem można odnieść wrażenie, że wyglądają podobnie, jak małe miasteczko, jak na zdjęciu poniżej, czyż nie?

A już za tydzień zabiorę Was ciut bliżej centrum i zwiedzimy dwie dzielnice w jednym wpisie 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *