Podobnie jak opisane ostatnio Siedlce, tak i Jasień odwiedzałam nie tak dawno z Kamilem z bloga 7 Zdjęć z Gdańska 🙂 Natomiast jest to dzielnica, w której goszczę dość regularnie ze względu na powiązania rodzinne, a pewnie gdyby napięty grafik na to pozwalał, bywałabym tam jeszcze częściej. O naszym blogerskim spacerze możecie przeczytać tutaj, natomiast dziś chciałabym wrócić do 2014 roku 😉
Wiecie, nie jest łatwo wyzerować liczniki, kiedy odwiedzało się różne zakamarki, nawet te mniej oczywiste, dziesiątki, jeśli nie setki razy. Śmiało mogłam powiedzieć, że znam połowę dzielnicy, a do tego w mojej głowie roiło się od wspomnień i sentymentów. Z kilkoma zdradziłam się Wam już ostatnio, ale narastały one jeszcze po 2014 roku. Czy do tamtej chwili postrzegałam Jasień jakoś inaczej? Sama z ciekawością cofnę się do zapisków projektowych…
Rozdział dedykowałam komuś, o kim mieliście już okazję przeczytać – Małej (już nie takiej małej) 😉 Do tego jesiennego spaceru przygotowywałam się już latem, gdy chodziłyśmy po dzielnicy, fotografując nasze ulubione miejsca. Czasem aparat wędrował w ręce Małej, więc była to nasza wspólna inicjatywa. W przypadku mojej własnej, realizowanej jesienią, Mała gościła w niej przez chwilę, ale większość drogi pokonałam w pojedynkę.
Nawet podczas samotnego spaceru roiło się od wspomnień. Spędzałyśmy razem czas głównie w parkach i w drodze między nimi. Stąd też wspomnienia wiodą mnie pośród huśtawek, drabinek, siłowni na powietrzu. Doskonałe zabawy nie zawsze wymagają specjalistycznego sprzętu, o czym mógł zaświadczyć fakt, że naszą lunetą był zwykły patyk. Co z nim robiłyśmy? „Obserwowałyśmy” dany obiekt, a zadaniem drugiej strony było odkrycie po ustawieniu patyka, co jest celem naszej obserwacji. Park im. Księdza Kabata pozostawał naszym miejscem zabaw niezależnie od pory roku. Wiosną czy latem plotłyśmy wianki, jesienią zbierałyśmy kolorowe liście, a zimą… Hm, bardziej utrwalił mi się w pamięci fakt, że zima przyszła pewnej wiosny i skłoniła nas do lepienia ze śniegu zająca z koszykiem pisanek 😉
Co jednak wydarzyło się jesienią 2014 roku? Weszłam do środka Szkoły Podstawowej nr 85, by obejrzeć wystawę o Jasieniu, zwanym dawniej Nenkau. To wówczas dowiedziałam się, że budynek w parku jest dawnym dworkiem. Zaczęłam interesować się nazwami ulic, które miały w tej strefie odniesienia do legend kaszubskich, o czym dowiedziałam się jednak sporo później, od mojej korektorki. Zagadywałam ludzi i byłam zagadywania o drogę. Przy ulicy Rycerza Blizbora znów wróciły sentymenty, a to za sprawką odcisku psiej łapki w chodniku, który kiedyś pokazała mi Mała. Krążąc ponownie w pobliżu szkoły, obserwowałam uczniów jako społeczność. Jak wędrują grupkami, ale czasem zmieniają towarzyszy. Jak niektórzy przyspieszają tempa i idą sami, inni radośnie trajkoczą w grupie. Jak każdy zakręt jest miejscem przetasowań, bo oto skręcają w różne strony. Jak w życiu…
Wspomnienia, nawet te mniej oczywiste, wciąż zdawały się mi towarzyszyć. Rzeczywiście wyzerowałam liczniki po drugiej stronie Kartuskiej czyli na drugim projektowym spacerze. Tego obszaru nie znałam nic a nic. Moją uwagę zwrócił znak dotyczący podziału przestrzeni dla ścieżek rowerowej i pieszych w pobliżu ronda Jacka Kuronia. W kilku miejscach w Gdańsku zauważyłam, że znak był poziomy, choć ścieżki biegły wyraźnie osobno, a czasem odwrotnie – był podzielony pionowo, chociaż droga była wspólna. Przyjrzałam się ogródkom działkowym. Rzuciłam okiem z góry na fragment Jeziora Jasień. Kilka możliwych podejść było niestety oznaczonych jako tereny prywatne. Odkryłam też miejsca, które później przydały mi się w życiu zawodowym lub po prostu mogłam błysnąć w towarzystwie swą znajomością terenu. Obserwacja ludzi wokół skłoniła mnie też do refleksji. Chociażby widok pana na wózku inwalidzkim kazał mi docenić moją pełną sprawność, bez której mój wędrówkowy projekt może nie tyle byłby niemożliwy, co utrudniona byłaby jego realizacja. No i pewnie nie w każdy kąt bym zajrzała 😉
Naprawdę cieszę się z tego, co jest mi dane i z możliwości, jakie przede mną stoją. Mam nadzieję móc odkrywać świat wokół jeszcze przed długie lata 🙂 A po kolejną dawkę ciekawostek zabiorę Was do najbardziej artystycznej moim zdaniem dzielnicy Gdańska!
1 thoughts on “Jasień – moja sentymentalna odskocznia”