Na najbliższe dwa wpisy przewidziałam akurat te dzielnice, które przeszliśmy w ramach opisywanego ostatnio spaceru z Kamilem. Tym razem zabieram Was w dalszą przeszłość niż sierpień tego roku, bo aż do jesieni 2014 roku. Na pierwszy ogień trafiły Siedlce, ale dla odmiany nie same, lecz ze Wzgórzem Mickiewicza. Pamiętacie, jak pisałam ostatnio, że zrobimy sobie powtórkę z pewnej lektury? Ale spokojnie, pojawią się jedynie niektóre postaci, a fabuła będzie iście gdańska, nie mickiewiczowska 😉
Obejście Siedlec zajęło mi więcej niż jeden spacer, ale mniej niż dwa, dlatego do drugiego wypadu dodałam niewielkie, a bardzo ciekawe Wzgórze Mickiewicza. Obie wycieczki odbyłam w innym gronie znajomych. Pierwsza wyprawa, w towarzystwie dwóch koleżanek, utwierdziła mnie w przekonaniu, że ludzi intrygują wędrowcy z aparatem i mapą. Pewne panie założyły nawet z góry, że szukałyśmy wróżki. Widocznie jakaś działała w pobliżu 😉 A przemiły starszy jegomość (co prawda niepytany) postanowił nam uświadomić nasze położenie, widząc, iż trzymam mapę.
Prócz mapy, aparat był podstawowym narzędziem, z którego korzystałam podczas mojego projektu i nawet ruszyłam ten temat z kolegą podczas drugiego ze spacerów. Zdążył już zapaść zmierzch, a nam pozostało jeszcze parę ulic, więc wspomógł mnie swoim telefonem (lepszym pod względem zdjęć sprzętem niż mój pierwszy aparat kompaktowy). Przy tej okazji rozmawialiśmy o fotografii nieco od strony technicznej, ale jeśli mam być szczera, to wydaje mi się, że więcej w mojej działalności „oka do kadrów” niż wiedzy typowo technicznej.
Wracając jednak do Siedlec, chyba wciąż je odkrywam i tamten pierwszy spacer nie był w tym celu wystarczający. Tę dobrze skomunikowaną dzielnicę zdominowała zabudowa mieszkalna. Pośród niej kryło się parę graffiti, ale także stare ceglane mury, które uwielbiam. Kryły za sobą chociażby wnętrza kościoła św. Franciszka czy VIII Liceum Ogólnokształcącego. W pobliżu mieściła się także szkoła podstawowa, a na pobliskim ogrodzeniu znalazłyśmy coś, co jedna z dziewczyn nazwała „galerią fajek„. Moja wyobraźnia podziałała z kolei przy drogowskazie obwieszczającym, że wkraczamy na ulicę Popradzką. W kształcie obdrapań dopatrzyłam się kociaków 😉 Wycieczkę określiłabym jednoznacznie jako wymagającą. Wokół było sporo podeszczowego błota, wilgoć wciąż wisiała w powietrzu, a dodatkowo spora część terenu przebiegała wciąż góra – dół.
Ta ostatnia cecha niewątpliwie od pierwszych kroków może się też kojarzyć ze Wzgórzem Mickiewicza. Zwłaszcza, że na początek znaleźliśmy się „w kłopocie” (dla niewtajemniczonych, mam na myśli ulicę Kłopot 🙂 ) i dotarliśmy na stromą ulicę Pana Tadeusza. Muszę przyznać jednak, że byłam tą dzielnicą totalnie zaintrygowana już od pierwszej chwili. Stanowiła ciekawą enklawę, odciętą od gwaru miasta i niemal przy każdej ulicy było coś, co mnie zaskakiwało. Na samym początku znaleźliśmy drogę na kształt pętli, w której stało siedem aut pod rząd. I może nie byłoby to nic niezwykłego, ale dodajcie do tego fakt, że wszystkie co do jednego miały rejestrację mojego rodzinnego miasta.
Nawet banalne w swym podobieństwie szeregowce urzekały ciekawą kolorystyką (choć ze względu na mnogość aut w kadrze wybrałam inne ujęcie). Zwracałam uwagę na zielony zakątek pośrodku osiedlowej drogi. Na nietypowe zdobienia domów. Nawet na szaloną jazdę lokalnych kierowców, niekoniecznie zgodną z przepisami. I nie umiem powiedzieć, czy zrobiłam większe oczy na widok łamania zakazu wjazdu czy przekraczania podwójnej ciągłej 😉 Chyba ulica Zosi zawsze będzie mi się już kojarzyć z przekraczaniem przepisów 😉 Pewne skojarzenia są jednak milsze i niekoniecznie wycieczkowe, bo imię jednego z mickiewiczowskich bohaterów stało się (choć nie umiem powiedzieć czemu) pseudonimem mojego dobrego kolegi poznanego jeszcze w czasach gimnazjalnych. A sam „Pan Tadeusz”, chociaż w wersji filmowej, przywodzi nam pewnie na myśl słynnego poloneza.
Rozszerzając nieco temat – mickiewiczowskich akcentów nie brakuje w Gdańsku. Zaczynając od ulicy jego imienia, przechodząc do ulic biorących swoje nazwy właśnie od bohaterów jego twórczości. Na kościele przy ulicy Mickiewicza jest poświęcona poecie tablica. Nie brakuje też szkoły jego imienia. A może Wy macie jeszcze jakieś pomysły, gdzie (bezpośrednio lub pośrednio) upamiętniono naszego narodowego wieszcza w obrębie Gdańska?