Zaspa – muralami malowana

Pierwszy spacer po Zaspie odbyłam z kolegą, którego miałam okazję parę razy tam odwiedzić. Później wyprowadził się z Gdańska, ale na szczęście niedaleko, a parę lat koleżeństwa robi swoje i wciąż mamy regularny kontakt. W pozostałych dwóch z trzech spacerów uczestniczyła koleżanka, która była jedną z osób najbardziej zaangażowanych w mój pierwszy projekt. Co jednak tam zobaczyliśmy poza słynnymi muralami i co można powiedzieć właśnie o tych malunkach?

Ostatnio wybrałam się na spacer szlakiem murali z innym kolegą, który uczestniczył chyba w rekordowej liczbie wycieczek 😉 I kiedy mieliśmy okazję porozmawiać dłużej na mojej imprezie urodzinowej, zauważył, że póki regularnie spacerowaliśmy, byliśmy na bieżąco z tym, co się działo w naszym życiu. Później obydwoje rzuciliśmy się w wir pracy i trochę nam tego zabrakło. A że potrzebowaliśmy jakiegoś bliższego celu niż miasta Pomorza, zaproponowałam mu udział w mojej innej, nieco prostszej idei 🙂 Mapkę zdobyłam dzięki uprzejmości ludzi z informacji turystycznej przy Zielonej Bramie i bardzo mi się przydała, a spacer odbył się tej jesieni w dwóch odsłonach. Myślę, że opowiem o nim już niedługo 😉

Najpierw cofnijmy się jednak do 2014 roku. Jesień trwała w pełni, było zimno, ale i kolorowo za sprawką opadających liści. Zaspiańskie ulice stanowiły nie lada labirynt, więc cieszyłam się, że moje wycieczki odbywam w towarzystwie jednego z mieszkańców dzielnicy, chociaż później, wędrując z koleżanką, też z pomocą mapki ogarnęłyśmy temat.

Na pierwszym spacerze poznałam zawijasy ulic Pilotów i Startowej, a także biegnącą przy torach część Hynka. Za sprawką mnogości obecnych tam sklepów, lokali gastronomicznych i usługowych, wyrobiłam w sobie przekonanie, że dzielnicę urządzono w sposób dość praktyczny. Pomysł z utworzeniem murali wpisywał się też w moje poczucie estetyki. A jednak ciągłe przecięcia ścieżek dawały poczucie, że trudno się w tym rejonie odnaleźć. Nie było typowo linearnej numeracji bloków i wizytując u kogoś na Zaspie po raz pierwszy, zawsze musiałam najpierw sprawdzić w sieci, który to dokładnie blok, a parę razy zdarzyło mi się iść po prostu za nawigacją.

O muralach tym razem rozwodzić się nie będę, bo dostaną one u mnie osobny (a może nie jeden) wpis. Natomiast chciałabym zwrócić uwagę na dwa inne malunki. Jeden z nich biegnie po ścianie szkoły i nawiązuje do geografii Unii Europejskiej, skoro XV LO nosi nazwę „Zjednoczonej Europy”. Drugi malunek, co z przykrością stwierdziłam ostatnio na „muralowym spacerze”, przestał istnieć. A pamiętam, jaką przyjemność sprawiło mi pozowanie z leśnymi krasnalami na ścianie przedszkola. Zakładam, że wraz z zamknięciem placówki ścianę zamalowano, aczkolwiek teraz niespecjalnie doszukiwałam się szyldów.

Zaspa to nie tylko piękne malunki, ale również różnorakie pomniki. W odwiedzonej na pierwszym spacerze części była to figura Matki Boskiej w kaplicy, natomiast na ostatnim pomnik Obrońców Poczty Polskiej i budzący mieszane uczucia odbiorców (słyszałam bowiem wiele opinii) pomnik Jana Pawła II przy kościele pw. Opatrzności Bożej.

Papieżowi dedykowano także zielony park po przeciwnej stronie ulicy jego imienia, ale labirynt uciętego nisko żywopłotu nie do końca do mnie przemawiał. Ciekawie natomiast spacerowało się po terenach Czarnego Dworu oraz ogródków działkowych w okolicy Powstańców Wielkopolskich, bo w kształtach ogołoconych z liści drzew przy odrobinie wyobraźni mogłyśmy dopatrzeć się dinozaurów i innych ciekawych stworów.

Zaspa okazała się moim zdaniem dzielnicą bardzo barwną, nie tylko w sensie dosłownym 😉 Równie praktyczną jak Przymorze, które wybrałam jako drugą z moich ulubionych dzielnic. Dlaczego? A jaką dzielnicę wybrał bloger Kamil? Tego dowiecie się już w kolejnym, sobotnim wpisie 😉

4 thoughts on “Zaspa – muralami malowana

  1. Kordian says:

    Moje pierwsze wspomnienia związane z Zaspą to sklep z dywanami na dawnym lotnisku. Pamiętamy, jak jeździliśmy z tatą przez Wrzeszcz. Myślałem wtedy: „te kamienice z XIX wieku są piękne, ale jest ich tyle, że na pewno niedługo się skończą…No i się skończyły, teraz są takie ceglane i surowe, pewnie je wybudowali hitlerowcy albo komuniści (zapewne było to na Legionów), co to będzie, co to będzie…” I nagle – bum, wielkie jasne bloki i lotnisko. W Sztutowie też jest osiedle blokowe, ale dla dziecka to było wrażenie porównywalne ze startem rakiety w kosmos.

    Zdziwi Cię to pewnie, ale nigdy nie byłem na cmentarzu na Zaspie. Byłem jako licealista na jego „bliźniaku” w Redłowie i nie ukrywam, że się popłakałem. Na pewno nadrobię to, kiedy pogoda się poprawi, choćby ze względów zawodowych.

    Odpowiedz
    1. Palcem po mapie, stopą po ziemi says:

      Jako dzieci odbieramy pewne rzeczy zupełnie inaczej – pamiętam, jak moja szkoła podstawowa (budynek dla klas I-III) wydawała mi się duża, a teren zielony za nią jeszcze bardziej. Przecież tam biegaliśmy, a co to były za dystanse! Po latach, gdy zrobiłam sobie podróż sentymentalną po Lęborku, okazało się, że mocno przerysowałam ich gabaryty w dziecięcej głowie 🙂

      Fakt, dziwi mnie, że jeszcze nie byłeś, bo w sumie jest w Twoim zasięgu 😉 Życzę Ci zatem możliwości nadrobienia tego i kolejnych odkryć na polu zawodowym 🙂

      Odpowiedz
      1. Kordian says:

        Szkoła Podstawowa w Sztutowie była budowana na zawodówkę, więc jest to duży budynek. Ostatecznie kilka lat temu przeniesiono do jednego ze skrzydeł bibliotekę gminną ze świetlicą. Ciekawe wrażenie robi też fakt, że przy ulicy Szkolnej w jednym rzędzie stoją trzy budynki szkolne: z 1867, który nie jest użytkowany, ale chyba ktoś dba, żeby się nie rozleciał i z 1914, który służy wielu nauczycielom za mieszkania.

        Cmentarzem Trójm iasta, który na długo zapomniałem, jest ten w Kolibkach. W dzieciństwie robił na mnie upiorne wrażenie, leżąc zaraz przy szosie (można by powiedzieć: memento mori do potęgi entej), ale później nie było już potrzeby jeździć tą trasą do Gdyni, więc wypadł z mojej świadomości. Pewnie pamiętałem o nim jeszcze w liceum, kiedy w ramach programu matury międzynarodowej sadziłem rośliny w ogrodzie PAN w Kolibkach. Przypomniał mi o nim dopiero fragment przewodnika Małkowskiego po Gdyni o Orłowie.

        Odpowiedz
        1. Palcem po mapie, stopą po ziemi says:

          Nigdy nie wiesz, do jakich wspomnień skłoni Cię zdobywana wiedza 🙂

          Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *