Muzea, których nie odwiedziłam wcześniej #2 nowe Muzeum Bursztynu

Widziałam wszystkie oddziały Muzeum Gdańska, większość z nich nawet wielokrotnie. Tym dziwniej czułam się z myślą, że ciągle mi nie po drodze z Muzeum Bursztynu, odkąd zmieniło siedzibę. Raz było już nawet blisko – odwiedziłam sklepik w poszukiwaniu konkretnej książki wydanej przez Muzeum Gdańska. I wiedziałam, że kiedyś powinnam się wreszcie zmobilizować i nadrobić braki. Przyszła majówka i dla odmiany więcej miałam wówczas wolnego niż dni w pracy, co dla mojej branży wcale nie jest takie oczywiste. Uznałam, że to idealna okazja. Fakt, że gości było sporo i dobrym wyborem było przyjść tuż po otwarciu, bo tendencja była tylko zwyżkowa, ale mimo natłoku zwiedzających pani w kasie podchodziła do każdego indywidualnie i z niegasnącym uśmiechem 🙂

Na poziomie 0, pośrodku holu, umieszczono największą bryłę bursztynu. Mieściła się tu także niewielka wystawa prac ukraińskich wykonanych z bursztynu. W moim klimacie była najbardziej ta prezentująca wyobrażenie Kosmosu. Chwilę później zwiedzałam już wystawę czasową – prezentowano tu przedmioty ozdobne i biżuterię. Spodobały mi się te z akcentami zoologicznymi – motyle, ważki, ale poza owadami urzekła mnie też żaba z kontrabasem. W odniesieniu do kultury moją uwagę zwróciła figurka Anubisa oraz Don Kichot walczący z wiatrakiem 😉 Ciekawostką była figurka poławiacza bursztynu, wykonana częściowo z bursztynu właśnie. Zatrzymałam wzrok na dłużej także na galeonie. Biżuteria, interesująca wizualnie, wydała mi się jednak totalnie niepraktyczna z powodu wagi i gabarytów, tym niemniej bursztynowy kolczyk imitujący grono winogron zdawał się być wyjątkiem.

Na poziomie 1 prezentowano „Bursztyn w przyrodzie”. Widniejąca naprzeciw schodów oś czasu przedstawiała dzieje Ziemi wraz z układem kontynentów czy charakterystycznymi etapami rozwoju fauny i flory. Tego rodzaju informacje mieściły się także na ekranach po drugiej stronie ściany. Tymczasem jednak weszłam do niewielkiego pomieszczenia przy samych schodach, gdzie zobrazowano historię Wielkiego Młyna – jego przemiany architektoniczne zilustrowano w formie pokazu slajdów, na ścianie rozpisano kalendarium, pod ścianą stały resztki kół młyńskich, a pośrodku mieściła się sporych gabarytów makieta obiektu w ujęciu historycznym.

Kolejna gablota pokazywała różne formy bursztynu w zależności od tego, gdzie się kształtował. Duże wrażenie na gościach robiło tzw. Bursztynowe Drzewo i wiele osób robiło sobie tam zdjęcia. Osobiście wsiąkłam w strefę poświęconą inkluzjom – na jednej ścianie były to inkluzje zwierzęce, na drugiej roślinne. Podobało się to także dzieciakom i rodzice siłą musieli je stamtąd odciągać, co budziło uśmiechy na twarzy mojej i kilku gości nieopodal. Prócz tego, że można było obejrzeć okazy, na ekranie wybór odpowiedniego numerka pozwalał ów widok powiększyć i dowiedzieć się, na co właściwie patrzymy. Nieopodal prezentowano jeszcze różne odmiany barwne samego bursztynu. Wspomniano także lekarza Berendta, kolekcjonera inkluzji oraz aptekarza Helma, który badał bursztyn. Interaktywna mapa świata pozwalała zlokalizować miejsca występowania bursztynu oraz określić epokę, z której pochodziły.

Minęłam kącik familijny i weszłam w tzw. Bursztynowy Las. Opowiedziano tu nieco o samym procesie powstawania bursztynu, a także o lądolodzie, który sprawił, że bursztyn znajdujemy również w Polsce. Poza inkluzjami, także na samych bryłach bursztynu można było znaleźć ślady życia, dlatego w jednej z gablot mieściły się bryły pokryte chociażby pąklami.

Minęłam figurę nurka i natrafiłam na najbardziej interesującą jak dla mnie część – zaprezentowano tu model cząsteczki kwasu bursztynowego oraz opisano właściwości fizyczne i chemiczne bursztynu. Składał się on głównie z węgla, któremu towarzyszyły wodór, tlen i siarka. Wypływał w osolonej wodzie, paliłby się jasnym płomieniem i dałoby się go zarysować nożem, bo miał twardość 2,5 w skali Mohsa. Te i inne cechy opisano też na tablicy obok ostatniej części ekspozycji na poziomie 1, a mianowicie Apteki Otto Helma, gdzie zaaranżowano coś na kształt scenki rodzajowej.

Na poziomie 2 prezentowano „Bursztyn w kulturze”. Tutejsza oś czasu pokazywała, jak w różnych okresach historycznych ludzie wykorzystywali bursztyn – szczególnie, że zaczęli już tysiące lat przed naszą erą! W ramach części archeologicznej pokazano parę znalezisk z wykopalisk i mapę szlaków bursztynowych w okresie wpływów rzymskich (pierwsze wieki naszej ery). Dalej można było przymierzyć stroje z dawnej epoki, podejrzeć elementy wyposażenia warsztatu bursztynnika, ale wisienką na torcie był domek bursztynnika, prezentujący się niczym wielkogabarytowy domek dla lalek. Zwiedzających, mnie także, zaciekawiał również tzw. pokój osobliwości.

Tymczasem w podłużnej gablocie prezentowano wyroby z bursztynu – sztućce, szkatuły, a nawet szachy. Po obejrzeniu tych historycznych obiektów, minęłam wizualizację Bursztynowej Komnaty i spodobało mi się, że poza zebraniem teorii na temat tego, co się z nią stało, zostawiono skrzynkę na karteczki, na których zwiedzający mogli zapisać swoje zdanie w tym temacie.

Pozostałą część tej kondygnacji poświęcono sztuce współczesnej, także ludowej, która wykorzystywała bursztyn jako surowiec. Tutaj już mniej rzeczy przyprawiało mnie o efekt wow, aczkolwiek nie ujmowałam niczego artystom, bo nawet jeśli nie trafiało coś w moje osobiste gusta, widoczny był warsztat twórcy. Sam warsztat współczesnego bursztynnika także przedstawiono. Po 1,5-godzinnym zwiedzaniu przeszłam całość, usatysfakcjonowana, że odwiedziłam obiekt, który tak długo kazał mi na siebie czekać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *